niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 8.

Niecodzienne spotkanie

-Mi też opowiesz? - Simon niczym dziesięciolatek prosił Olivię, żeby opowiedziała mu całą historię. Nie mogła nawet spokojnie wejść do sypialni, bo cały czas za nią łaził. 
-Nie Simon. To długa opowieść, a ja jestem zmęczona. Kiedyś ci może opowiem. - w końcu straciła cierpliwość i poszła razem z Nel do sypialni. Rzuciła się na miękkie łóżko i zamknęła oczy, próbując się choć trochę odprężyć. 
Nadeszła sobota. Wesoły świergot ptaków obudził Olivię około siódmej trzydzieści. Podobnie jak pierwszego dnia, w pokoju była sama. Tym razem, nie czekając ani chwili, ubrała na siebie przylegające, jasne jeansy, czarny T-shirt i poszła do Wielkiej Sali. Ku jej uciesze nie było nikogo w pokoju wspólnym, więc nikt nie dręczył jej głupimi pytaniami. Przeszła przez mosiężne drzwi i ruszyła długim korytarzem na śniadanie. 
-Hej! - rzuciła krótko siadając obok Nel. - Czy tylko ja tak długo śpię? 
-Tak. - Odpowiedziała z uśmiechem Hanna, choć miało to być pytanie retoryczne. - Uważaj, żeby Simon tu nie przyszedł.  - Olivia zrobiła znudzoną minę. Nie wiedziała, jak on mógł się jej podobać. Był niczym małe dziecko pytające wszystkich o wszystko i chcące "tak bardzo poznać świat". Drażniło ją to zachowanie. 
Po śniadaniu wszystkie cztery ruszyły w kierunku dormitorium. 
-Dlaczego mamy siedzieć całą sobotę w pokoju wspólnym? - zapytała najwyraźniej niezadowolona Nel - Przecież na dworze jest całkiem ładnie. 
-Popieram ją! - Olivia chwytała się każdej opcji, byleby tylko nie siedzieć w tym ponurym miejscu i nie natknąć się na pana Hodge. 
-No dobra niech wam będzie, ale co chcecie tam robić? - Hanna przyjęła propozycję, ale nie wiedziała, w czym siedzenie na błoniach jest lepsze od pokoju wspólnego. 
-Nie wiem - Liv zastanawiała się przez chwilę - Może po prostu posiedzimy pod drzewem jak wczoraj. 
-Może zagram wam coś na gitarze? - Nel powiedziała to jakby od niechcenia, ale zaraz rozległy się podniecone głosy aprobujące jej pomysł. Wyszły na dwór i ruszyły ku wielkiemu drzewu. 
Tafla jeziora była tak gładka, że wyglądała jak pokryta niewidzialnym lodem, na którym tańczyły wiosenne promienie słońca. Olivia zobaczyła jak jakiś chłopak mach do nich zamaszyście. Nie znała go jeszcze. Hanna i Alexa też mu machały. 
-Kto to jest? -zapytała z ciekawością.
-To Greg Heffley z Hufflepuff'u. Chodzi z nami do klasy. Straszny kobieciarz. - uśmiechnęła się szeroko, podczas, gdy młody puchon posłał im całuska. 
-Żałosne. - żachnęła się Alexa, która jak do tej pory jakoś mało się odzywała. 
Reszta weekendu minęła na siedzeniu w dormitorium, lub beztroskim wylegiwaniu się na błoniach. Nadszedł znowu poniedziałek. Olivia doczekała się swojej pierwszej pracy domowej z eliksirów. 
-To jednak nie jest takie fajne. - rzuciła z rozgoryczeniem do Nel, w drodze na obronę przed czarną magią. 
-Ale przecież tak bardzo chciałaś dostać zadanie. - powiedziała z sarkazmem w głosie. Już wiedziały, gdzie mają poszczególne lekcje, więc nie gubiły się jak kiedyś. Weszły do ciemnej klasy, na której końcu były półokrągłe schodki prowadzące na mały balkonik, skąd drzwiami można było przejść do pokoju profesor Redbird. Olivia zajęła miejsce obok Amy Li. To z nią siedziała na tej lekcji.
Temat spodobał się Olivii. Podczas pisania notatki zauważyła, że w ostatniej ławce siedzi inteligentnie wyglądający młody puchon. Uśmiechnęła się do niego. Teraz i on patrzył na nią pięknymi brązowymi oczami.  
-Auu... - Amy szturchnęła  Olivię i dała znak głową, że profesor Redbird ją obserwuje. Liv spojrzała na nią niepewnie i skierowała wzrok w stronę swojego pergaminu, jak gdyby nic się nie stało. Lekcja na szczęście szybko się skończyła i wszyscy pierwszoroczniacy pośpieszyli na transmutację. Nie był to dla nikogo przyjemny przedmiot, ale trzeba było go jakoś zaliczyć na późniejszych sumach.
Do klasy wszedł niski czarodziej z burzą włosów na głowie. Miał za to skromną, błękitną szatę. 
-Panie profesorze! – powiedziała szybko Olivia, ponieważ właśnie zdała sobie z czegoś sprawę. – Mogę na chwilę iść do dormitorium? – Prof. Green spojrzał na nią pytająco – Zapomniałam podręcznika. – sprostowała szybko swoją wypowiedź.
-Dobrze, ale zaraz wracaj. – uśmiechnęła się dziękczynnie i wybiegła jak poparzona z klasy. Pędząc schodami w dół szata zaczęła się jej niewiarygodnie mocno podwijać, więc zwolniła kroku. Przechodząc obok jakiegoś gobelinu usłyszała głos dobiegający jakby z oddali. Nie bardzo wiedziała, co znaczą wykrzykiwane słowa, ale zaciekawiona zatrzymała się na chwilę i skierowała wzrok w stronę, z której dochodził dany hałas.
-WNUCZKA POTTERA! BĘDZIE MIAŁA WZGLĘDY! WNUCZKA POTTERA! BĘDZIE MIAŁA WZGLĘDY! WNU… -  Olivia ujrzała przed sobą coś, co mimo swojego przejrzystego ciała bardziej przypominało małego człowieczka, niż prawdziwego ducha.
-HAHAHAHAH – zaśmiał się po chwili, zorientowawszy się z kim ma do czynienia, po czym zaczął wykrzykiwać jeszcze głośniej – WNUCZKA POTTERA! BĘDZIE MIAŁA WZGLĘDY! WNUCZ…
-Przestań – powiedziała lekko zdenerwowana Olivia. – Ty jesteś Irytek, tak? – ale ona nadal kontynuował swoje wykrzykiwania. –Ah… - Liv parsknęła, pokręciła głową i całkowicie ignorując ludka zaszła na dół.
 W dormitorium było całkiem pusto. Zielono-czarne ściany odbijały światło świec, palących się pod szarym sufitem. Cisza była tak błoga, że  każdy normalny człowiek, mógłby tu zostać na zawsze. W sypialni również nikogo nie było. Mimo szczerych chęci Olivia tylko chwyciła szybko podręcznik do transmutacji i biegiem ruszyła ku klasie. Starała się nie zatrzymywać po drodze, aby przypadkiem nie natknąć się na małe szkaradztwo latające po korytarzach. Weszła cicho do sali i nic nie mówiąc zajęła miejsce obok Nel. Prof. Marcin Green nie był tego dnia w dobrym humorze i zadał im prace domową, w której musieli opisać co najmniej 10 różdżek znanych czarodziejów i czarownic zgodnie z poznanymi na lekcji parametrami. Nie było w tym nic aż tak trudnego, ale mimo wszystko nikomu nie chciało się tego robić. Po skończonych zajęciach wszyscy wyszli szybko z klasy.
-Dlaczego tak długo cię nie było? – zapytała zdziwiona Nel w drodze do dormitorium i Olivia opowiedziała jej o przypadkowym spotkaniu z Irytkiem.
-Hahaha! Nieźle. – roztrzepana Nel chyba nie rozumiała, jak bardzo jest denerwujące starcie z tym… czymś!
-Zakazany Las! – powiedziała głośno Liv, kiedy doszły do pustej ściany w lochach. W ułamku sekundy pojawiły się przed nimi znajome wielkie drzwi i otworzyły się z głośnym trzaskiem.  Weszły do pokoju wspólnego.
-Co tam tyle ludzi? – zapytała Olivia, widząc grupkę ludzi w czarno-zielonych szatach zebraną pod ścianą.
-Chyba pojawiło się coś nowego na tablicy z ogłoszeniami. – Nel wyraźnie zaciekawiona podeszła do reszty śliz gonów. Wzniosła się na palce i oznajmiła Olivii, która była od niej nieco niższa i miała większy problem z dojrzeniem informacji – Będą nabory do drużyny quidditcha!
-Co? Kiedy? -  Liv sprawiała wrażenie bardzo zaciekawionej.
-Chodź zobacz. – zaczęła przeciskać się w miarę możliwości do przodu rozpychając zgromadzenie rękami. W końcu zobaczyła ozdobne ogłoszenie.



Nabór do drużyny Quidditcha



Mimo mi poinformować, że w tym roku obejmę posadę Kapitana Drużyny Quidditcha. W związku z tym, iż czas nas goni, a pierwszy mecz ligi nieubłaganie się zbliża, ogłaszam NABÓR DO DRUŻYNY! Odbędzie się on w najbliższą sobotę na szklonym boisku. Serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych.
Z poważaniem
Kapitan Drużyny Quidditcha
Alex Cathville


-Zgłaszasz się? – zapytała wesoło Nel, gdy Olivia skończyła czytać.
-Pewnie! – odpowiedziała nie ukrywając entuzjazmu. –A ty?
-Oczywiście, że tak! – szczerze myślała, że powie nie. Większość pierwszoroczniaków nie umiało dobrze latać na miotłach, ale grzebiąc w pamięci , przypomniała sobie, że Nel nawet nieźle szło na lekcji latania, więc zrobiła po prostu wesołą minę i usiadła na czarnej, skórzanej kanapie.
-Mam nadzieję, że się dostanę. Zawsze chciałam być obrońcą! – Liv wiedziała, że jest w tym dobra. Zawsze, gdy grała ze swoimi braćmi na prowizorycznym boisku za swoim domem, szło jej całkiem nieźle.
-Ja bym wolała zostać pałkarzem. – Olivia zaśmiała się głośno i nie ukrywając zdziwienia zapytała.
-A do tego nie lepiej wziąć kogoś silniejszego?
-Nie koniecznie! – odpowiedziała wesoło Hanna, która w tym momencie usiadła na fotelu obok nich. – W tamtym roku pałkarzem była Katrin Carax. Co prawda ona właśnie zdawała ostatnia klasę i miała trochę inna posturę niż ty Nel, ale mimo wszystko to dziewczyna i radziła sobie całkiem dobrze, wręcz świetnie. – Olivia nigdy o niej nie słyszała, ale na jej twarzy malowało się uznanie. –Tez bym chciała być w drużynie! – dodała po chwili Hanna z wielkim rozmarzeniem. – Już wyobrażam sobie siebie lecąca z kaflem w reku i strzelającą gola drużynie Hufflepuffu. To by było coś.
-Dlaczego akurat im? – zapytała zdziwiona Olivia.
-Bo tam obrońcą jest twój brat, a on naprawdę dobrze gra! – Hanna zrobiła poważną minę. Tez chciałaby odnieść taki sukces jak Willy Pringle.   –  I co z waszymi pierwszymi pracami domowymi kotki? Odrobione? – Liv nienawidziła jak tak na nie mówiły. Hanna była super, ale nieraz straszniej denerwowała swoimi luźnymi gadkami. Zrobiła więc rozgniewana minę jakby czując, co teraz zrobi jej koleżanka.  – No Liv…! Przestań! – i klepnęła ja po plecach tak samo jak zawsze. 
Po chwili rozmowa zeszła na całkiem inny tor.  Rozprawiali o nauczycielach i lekcjach. Niestety dość często był to jedyny temat, na który mięli coś do powiedzenia.
-Co robiłyście w wakacje? – spytała ni stąd ni z owąd Olivia, która czuła się zmęczona rozmową o skuteczności nauczania profesor Redbird. Wszystkie oczy zwróciły się na nią.
-Ja byłam w domu. – odpowiedziała Nel po chwili namysłu. – A że mieszkam mniej więcej w samym centrum Londynu jedyne co mogłam robić to spotykać się z moja najlepszą przyjaciółką.
-Też jest czarownicą? – zapytała z podnieceniem Hanna.
-Nie. Pochodzi z mugolskiej rodziny, ale można z nią robić na prawdę fajne rzeczy. – patrzyły na nią takim wzrokiem, jakby delikatnie dawały jej znak, aby kontynuowała. – Na przykład założyłyśmy bloga z naszymi zdjęciami. W Internecie. – Hanna, w odróżnieniu  od Olivii chyba nie za bardzo wiedziała co to jest. – Spokojnie Hanna też nie wiedziałam do czego służy Internet, ale się dowiedziałam, że mugole mają takie przenośne, rozkładane urządzenie, na które mówią laptop.  A  za jego pomocą wchodzą do Internetu.  Tam można zrobić właściwie wszystko! – Przejęcie na twarzy Hanny było widoczne bardziej dokładnie niż kiedykolwiek. – Tam nawet zdjęcia się ruszają!
-Ale za to w mugolskich gazetach nadal nie! – powiedziała trochę kpiącym tonem Olivia. – w tym chyba zawsze będziemy od nich lepsi! – i cała trójka wybuchła donośnym śmiechem tak, że głowy paru osób będących teraz w salonie odwróciły się w ich stronę.
-Nie sądzicie, że musimy już iść na kolację? – zapytała Hanna próbując złapać oddech.  Nel i Olivia kiwnęły potakująco głowami i razem ruszyły w stronę Wielkiej Sali.
Liv zapomniała, że na dworze nadal jest jasno. Siedząc w ciemnych lochach nie da się togo jakkolwiek określić.  Nie było widać słońca, ale błękitne niebo pokrywały różnokształtne obłoczki. Przeszły przez próg i od razu spostrzegły, że na skraju ślizgońskiego stołu, blisko nauczycieli siedzi Simon.  Był bardzo pochłonięty rozmową z Amy, więc szansa na to, że ich nie zobaczy była spora. Nie zwracając na siebie uwagi usiadły i udawały, że zajadają się swoim kremem brokułowym i grzankami. Olivia odwróciła się do tyłu, by spojrzeć na sąsiadujący z nimi stół Hufflepuffu. Miała nadzieję, że zobaczy tam tego przystojnego puchona, którego widziała już na lekcji, ale jego tam nie było.
-Simon już odpadł? – zapytała Alexa, która nie wiadomo od kiedy siedziała naprzeciw.  Liv zrobiła się tylko lekko czerwona.
-Tak! W końcu. – powiedziała zadowolona Nel, która odczytała ze wzroku Olivii co chciała powiedzieć.  Hanna zakrztusiła się.
-Nel! – krzyknęła – Czy tobie naprawdę podoba się… - zawiesiła głos, jakby to imię nie mogło przejść jej przez gardło. – Simon? – dodała już o wiele ciszej jakby z  lekka odrazą.  Tym razem to nie Liv zrobiła się cała czerwona. Nel uśmiechnęła się i z rozmarzeniem spojrzała w stronę siedzącego na przeciwnym końcu stołu chłopaka z długimi, kręconymi włosami związanymi w niedbały kucyk.
-Pewnie będzie ci kiedyś wygrywał ballady na fortepianie. – powiedziała z rozbawieniem Alexa.  Olivii zdawało się, że jest ona od pewnego czasu jakaś nieobecna.  Może to rezultat tego, że zamiast oddawać się życiu towarzyskiemu wolała się uczyć już od samego początku, ale nie miała odwagi aby o to zapytać. Tak czy inaczej wszyscy ryknęli śmiechem.
-Koniec tego dobrego! – powiedziała Hanna i podniosła się – Wracamy? – Brzmiało to bardziej jak rozkaz aniżeli pytanie.  Olivia, Nel i Alexa wstały leniwie i ruszyły w stronę dormitorium.
-Dlaczego wszyscy ślizgoni tak się gnieżdżą w pokoju wspólnym, a nie posiedzą trochę w Wielkiej Sali? – zapytała Liv widząc, jak uczniowie innych domów śmieją się wesoło przy swoich stołach i nikomu nie śpieszy się stamtąd wychodzić.   
-Tak jakoś wyszło. – powiedziała Hanna w sumie nie wiedząc dlaczego. – Ale co tutaj właściwie mamy robić. – dodała jeszcze po chwili namysłu. Pytanie było retoryczne i  przez całą drogę nikt już się nie odezwał. 



4 komentarze:

  1. Chociaż Olivia przejrzała na oczy. xD

    A tytuł czego? :P

    ~Lestrange

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, xDD.
      Pomysłów nie mam. :C Ale na pewno przejrzałaś na oczy. xD

      Możesz wyłączyć weryfikację? ^^

      Usuń

Obserwatorzy

Tekst

123 Lorem ipsum

Statystyka

Popularne posty